wtorek, 19 lutego 2013

zatrudniamy webdeva, cz. 2

W zeszlym tygodniu nasza firma zaprosila dwoch kandydatow na moje stanowisko wydelegowanych przez agencje. Babka z Hiszpanii, facet z Meksyku. Jako, ze to byl moj pierwszy tydzien w pracy po chorobie nie bylam zapoznana z tematem. Udalo mi sie nawet rzucim okiem w CV.

Babka sensowna, z frontendowym doswiadczeniem, wygladalo ze pasuje. Facet wydal mi sie dziwny, zajmowal sie developerka backendu, administrowaniem serverami luínuxowymi i pisaniem aplikacji na telefony komorkowe. Nasi dwaj backendowcy odebrali to calkiem inaczej. Po rozmowie z facetem, jak na skrzydlach przylecieli zeby dac mu test i juz prawie witali go w teamie. Oczywiscie na moje 'ale', ze facet nie ma slowa o frontendzie w CV, zostalo zakrzyczane, ze przeciez uzywal mobile jquery w swoim projekcie... I ze jak ktos uzywa biblioteki napisanej w JS to musi znac JS...

No coz, chwile pozniej przezylam szok. Jakims cudem udalo im sie zaprosic oboje kandydatow nie tylko na ten sam dzien, ale i na te sama godzine. Babke posadzili przy komputerze, dali kartke z zadaniem i zaprosili faceta na interview. Patrzylam na to lekko zaskoczona. Interview w sprawie stanowiska dla webdeva przeprowadzali: project manager i dwaj backend developerzy. No coz. Doszlam do wniosku, ze tak ma byc, nie potrzebuja mnie przeciez, zeby sprawdzic pozioom wiedzy kandydata.

Babka posadzona przy tescie walczyla z linuxem, wieszajacym sie nano i myszka ergonomiczna (ktora dla osoby niewprawnej w jej uzywaniu jest koszmarem). Oczywiscie przy zapraszaniu na rozmowe nikt nie spytal o srodowisko, w jakim najchetniej pracuje kandydat, bo skoro nasi backendowcy pracuja na linuxie, to reszta swiata tez musi. Pierwsze zadanie dosc proste, ot wczytac plik csv i cos tam z danymi zrobic w php. Tylko po co frontendowcowi umiejetnosc wczytywania plikow csv w php? Niewazne. Drugie zadanie - ten sam plik csv tylko wczytac go w jquery i wyswietlic w html. Do tego nie zdazyla dotrzec. Nano zwiesilo jej terminal, trzeba bylo wszystko restartowac. Po 15 minutach panowie wrocili z rozmowy z kandydatem, posadzili go przy kompie i zabrali panienke na rozmowe.

A ja z koleznka wybralam sie do sklepu po cos na obiad. Jak wrocilam Meksykanin wciaz biedzil sie nad zadaniem, babka zniknela. Po skonczeniu pierwszego zadania kandydat trafil na rozmowe z nasza dyrektor zarzadzajaca, po czym posadzili go do drugiego zadania. Moi backendowcy byli coraz mniej szczesliwi. Poziom ich euforii siegnal gruntu w momencie, gdy facet objasniajac jak zrobil zadanie drugie rzucil haslem odnosnie jakiesj funkcji w jQuery ze on nie wie jak to dziala. Pelna zalamka.

Koniec koncow dowiedzialam sie, ze babka uciekla. Nie czula sie komfortowo z niedzialajacym linuxem i praca z backendem.

cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz