Blog o technologiach frontend (javascript, html, css, react) oraz o tym co się zdarza w życiu informatyka.
niedziela, 31 lipca 2011
Mam wenę
Twórczą oczywiście. Nawet WoW mnie specjalnie nie ciągnie. Siedzę i kombinuję. W blogu pojawi się nowy wątek. Zaczynam pisać aplikację. Do publicznego użytku. W sumie to będą dwie aplikacje. Jedna w sumie już jest... Jeszcze muszę popracować chwilę nad nią, ale ogólnie widać finish. Druga wciąż istnieje tylko w sferze planów i założeń, ale czuję do niej coraz większy pociąg.
piątek, 22 lipca 2011
Wordpres SEO by Yoast - gdzie sa moje meta tagi??
No wlasnie. Przez ostatnia godzine probowalam sie tego dowiedziec. Kilka wskazowek:
1. nalezy instalowac najnowsza wersje pluginu. I najlepiej miec most up-to-date Wordpressa.
2. nalezy UWAZNIE czytac plik readme.txt, mozna tam znalezc wiele wskazowek, ktore dla autora sa tak oczywiste, ze nie zamiescil ich w dokumentacji...
A rozwiazaniem naszego problemu jest:
Po mieszczeniu tego w headzie (przed zamknieciem sekcji head w htmlu) wszystko zaczyna dzialac :)
1. nalezy instalowac najnowsza wersje pluginu. I najlepiej miec most up-to-date Wordpressa.
2. nalezy UWAZNIE czytac plik readme.txt, mozna tam znalezc wiele wskazowek, ktore dla autora sa tak oczywiste, ze nie zamiescil ich w dokumentacji...
A rozwiazaniem naszego problemu jest:
<?php wp_head(); ?>
Po mieszczeniu tego w headzie (przed zamknieciem sekcji head w htmlu) wszystko zaczyna dzialac :)
czwartek, 21 lipca 2011
Impreza firmowa
No była. W zeszły piątek. Nie zaszalałam na niej, bo akurat nie bardzo mogłam, ale było wesoło.
O 20 w piątek Asystentka Szefa zebrała nas do kupy i zaprowadziła do knajpy. Miejsce z duszą w starym stylu. Po środku parkiet, na podeście pod ścianą miejsce dla orkiestry i sprzęt dla DJ. Stoły i stoliki poukrywane w nawach i pomiędzy kolumnami. Pełen przekrój wiekowy, całe rodziny przy stolikach.
Zasiedliśmy, przyszedł kelner i porozdawał karty. Wybór jedzenia przyzwoity, choć nie powalający na kolana. Zamówiliśmy (dużym powodzeniem cieszyła się pizza :P).
Towarzystwo się najadło, nabrało humoru, muzyka zaczęła grać coraz żwawiej. Nasza Asystentka wymyśliła grę, w wyniku której każdy pogadał z każdym. Było to o tyle fajne, że wielu z nas dopiero dołączyło do zespolu i niewiele wiedzieliśmy o sobie nawzajem. W miedzy czasie Szef zamówił kolejkę Jaegermeistra dla wszystkich. Zanim nasza gra dobiegła końca towarzystwo zdążyło napić się drugiej i trzeciej kolejki.
Miałam okazję pogadać z Szefem. W sumie to był monolog, ale warto było posłuchać. Poza rozmową o tym, że mnie przyjęli nie miałam okazji jeszcze z nim pogadać.
Ogólnie ludzi w firmie mam fajnych, lubię ich. Mam swoją pracę, którą też lubię. I tak ma być.
O 20 w piątek Asystentka Szefa zebrała nas do kupy i zaprowadziła do knajpy. Miejsce z duszą w starym stylu. Po środku parkiet, na podeście pod ścianą miejsce dla orkiestry i sprzęt dla DJ. Stoły i stoliki poukrywane w nawach i pomiędzy kolumnami. Pełen przekrój wiekowy, całe rodziny przy stolikach.
Zasiedliśmy, przyszedł kelner i porozdawał karty. Wybór jedzenia przyzwoity, choć nie powalający na kolana. Zamówiliśmy (dużym powodzeniem cieszyła się pizza :P).
Towarzystwo się najadło, nabrało humoru, muzyka zaczęła grać coraz żwawiej. Nasza Asystentka wymyśliła grę, w wyniku której każdy pogadał z każdym. Było to o tyle fajne, że wielu z nas dopiero dołączyło do zespolu i niewiele wiedzieliśmy o sobie nawzajem. W miedzy czasie Szef zamówił kolejkę Jaegermeistra dla wszystkich. Zanim nasza gra dobiegła końca towarzystwo zdążyło napić się drugiej i trzeciej kolejki.
Miałam okazję pogadać z Szefem. W sumie to był monolog, ale warto było posłuchać. Poza rozmową o tym, że mnie przyjęli nie miałam okazji jeszcze z nim pogadać.
Ogólnie ludzi w firmie mam fajnych, lubię ich. Mam swoją pracę, którą też lubię. I tak ma być.
poniedziałek, 18 lipca 2011
Dodawanie podstrony do menu w back-end
Załóżmy, że stworzyliśmy własną skórkę i własny typ postów - "MojBlog". W panelu administracyjnym widzimy sekcję MojBlog. Ale chcielibyśmy mieć więcej możliwości niż tylko oglądanie dodanych postów i dodawanie nowych lub edycja istniejących. Marzy nam się panel konfiguracyjny do naszych widoków (ja akurat używam widoków :) korzystając z połączenia Wordpressa z pewnym popularnym frameworkiem PHP). W sumie nieważne, co będziemy konfigurować, ważne, jak podpiąć nową stronę.
Wszystko sprowadza się do zarejestrowania nowej podsekcji w menu naszego typu artykułów. Można to zrobić wprost w pliku functions.php lub w osobnym, który dodamy do functions.php za pomocą polecenia include.
Najpierw definiujemy funkcję, która doda nam nową podstronę do menu:
Następnie dodajemy tę funkcję do akcji wykonywanych w ramach panelu administratora:
Ta linijka powoduje, że zobaczymy upragniony link w podmenu naszego typu artykułu. Jednak otwierana strona jest pusta (lub PHP rzuca wyjątek). Musimy jeszcze zdefiniowac funkcję theme_view_options()
W tej chwili pojawia nam się strona z napisem test :)
Wszystko sprowadza się do zarejestrowania nowej podsekcji w menu naszego typu artykułów. Można to zrobić wprost w pliku functions.php lub w osobnym, który dodamy do functions.php za pomocą polecenia include.
Najpierw definiujemy funkcję, która doda nam nową podstronę do menu:
function addViewOptionsPage() {
add_submenu_page( 'edit.php?post_type=mojblog', __('View Options'), __('View Options'), 'edit_themes', 'theme_view_options', theme_view_options);
}
add_submenu_page( 'edit.php?post_type=mojblog', __('View Options'), __('View Options'), 'edit_themes', 'theme_view_options', theme_view_options);
}
Następnie dodajemy tę funkcję do akcji wykonywanych w ramach panelu administratora:
add_action ('admin_menu', 'addViewOptionsPage');
Ta linijka powoduje, że zobaczymy upragniony link w podmenu naszego typu artykułu. Jednak otwierana strona jest pusta (lub PHP rzuca wyjątek). Musimy jeszcze zdefiniowac funkcję theme_view_options()
function theme_view_options() {
echo "<div">test"</div">";
}
echo "<div">test"</div">";
}
W tej chwili pojawia nam się strona z napisem test :)
Wordpress - instalacja widgetu i uruchomienie go w sidebarze
1. Znalezc interesujacy nas widget
2. sciagnac, rozpakowac i wkopiowac rozpakowany folder do wp-content/plugins
3. w pliku sidebar.php naszej skorki (theme) tworzymy blok podobny do:
4. w functions.php dodajemy (lub tylko modyfikujemy) funkcje inicjujaca widgety w danym bloku:
po czym ja dodajemy do wykonywanch akcji, rowniez w pliku functions.php:
5. teraz pozostaje skonfigurowanie widgetu w panelu administracyjnym w Zakladce Appearance -> Widgets.
Oczywiscie kod HTML i CSS mozna sobie wpisac jaki sie chce.
2. sciagnac, rozpakowac i wkopiowac rozpakowany folder do wp-content/plugins
3. w pliku sidebar.php naszej skorki (theme) tworzymy blok podobny do:
<?php if ( is_active_sidebar( 'secondary-widget-area' ) ) : ?>
<div id="secondary" class="widget-area" role="complementary">
<ul class="xoxo">
<?php dynamic_sidebar( 'secondary-widget-area' ); ?>
</ul>
</div>
<div id="secondary" class="widget-area" role="complementary">
<ul class="xoxo">
<?php dynamic_sidebar( 'secondary-widget-area' ); ?>
</ul>
</div>
4. w functions.php dodajemy (lub tylko modyfikujemy) funkcje inicjujaca widgety w danym bloku:
function myTheme_widgets_init() {
register_sidebar( array(
'name' => __( 'Secondary Widget Area', 'glg' ),
'id' => 'secondary-widget-area',
'description' => __( 'The secondary widget area', 'myTheme' ),
'before_widget' => '<li id="%1$s" class="widget-container %2$s">',
'after_widget' => '</li>',
'before_title' => '<h3 class="widget-title">',
'after_title' => '</h3>',
) );
}
register_sidebar( array(
'name' => __( 'Secondary Widget Area', 'glg' ),
'id' => 'secondary-widget-area',
'description' => __( 'The secondary widget area', 'myTheme' ),
'before_widget' => '<li id="%1$s" class="widget-container %2$s">',
'after_widget' => '</li>',
'before_title' => '<h3 class="widget-title">',
'after_title' => '</h3>',
) );
}
po czym ja dodajemy do wykonywanch akcji, rowniez w pliku functions.php:
add_action( 'widgets_init', 'myTheme_widgets_init' );
5. teraz pozostaje skonfigurowanie widgetu w panelu administracyjnym w Zakladce Appearance -> Widgets.
Oczywiscie kod HTML i CSS mozna sobie wpisac jaki sie chce.
środa, 13 lipca 2011
nie mam czasu na pisanie...
Dziewczyny nad morzem, a ja dzielę czas w miarę po równo pomiędzy pracę (8h + lunch), WoW (4-6h), czytanie książek (ze 2h się uzbierają) i spanie (coś koło 6-7h). W międzyczasie jeszcze zdarza mi się coś zjeść.
Ponieważ staczam boje z WordPressem (coraz bardziej wyrównane) postanowiłam dodać nową kategorię do bloga, o WordPressie oczywiście.
Ale póki co idę spać. Raidu dziś nie było, za to dostałam kilka fajnych itemków dla mojego shamana.
Ponieważ staczam boje z WordPressem (coraz bardziej wyrównane) postanowiłam dodać nową kategorię do bloga, o WordPressie oczywiście.
Ale póki co idę spać. Raidu dziś nie było, za to dostałam kilka fajnych itemków dla mojego shamana.
wtorek, 5 lipca 2011
Kwiatek z wczorajszego dnia
Wczoraj, w ramach wdrażania ludzi w nowe obowiązki Szefu tłumaczył jednemu z nowych z czym się Gita je... Biorąc pod uwagę fakt, z czego mnie egzaminowali... to chyba mieli różne wymagania w stosunku do mnie i do innych...
poniedziałek, 4 lipca 2011
pierwszy dzień w nowej pracy
Jako, że oprócz mnie do pracy przyszło jeszcze kilka nowych osób miałam okazję poobserwować sobie jak to wygląda. Zajmujemy jeden z 3 olbrzymich openspace'ów w bardzo dobrej lokalizacji w Berlinie. Każdy ma do dyspozycji stolik, komputer (czasami laptop) i monitor. Łącze średniej jakości, ale biorąc pod uwagę średni czas załatwiania czegokolwiek w Berlinie to i tak dobrze, że mamy jakiekolwiek łącze.
W kuchni olbrzymia lodówka (na razie siedzą tu 3 firmy-siostry), kuchenka mikrofalowa, expres do kawy z mnóstwem wynalazków, 2 misy z owocami regularnie napełniane. Każda z osób pracujących na piętrze ma swój dzień, gdy dyżuruje w kuchni. Dyżur polega na wkładaniu naczyń do zmywarki, a później ich wyjmowaniu i czasami przetarciu szafek.
W pracy byłam o 9:30. Dostałam czyjś komputer, bo mój mieli dowieźć. Przez pierwsze 3 i pół godziny czytałam dokumentację do Gita a później trochę poczytałam o Wordpressie. O 13 poszłam z ludźmi na lunch, ale zamiast jeść napiłam się China Town (Shweppes Ginger Ale ze świeżym sokiem z pomarańczy i imbiru). Gdy wróciliśmy o 14 dostałam komputer. Ładne, porządne pudło z 4 GB ramu i jakimś fajnym (podobno) prockiem. Podpięłam kabelki, włączyłam i... o zgrozo, zaczął instalować się Windows 7. Dobrze, że Professional, bo chyba zawału bym dostała.
Uderzyłam do Szefa z prośbą o jakieś CD, czy DVD, to ściągnę instalkę do Ubuntu, wypalę i postawię system. I się zaczęło. W całym openspace'ie NIKT nie miał płytki na zbyciu. Dostałam laptopa Szefa i dalej wgłębiałam się w literaturę fachową a mój Szef latał i załatwiał płytkę i instalkę do Ubuntu. Koniec końców trafił do kafejki internetowej. Ściągnął instalkę na USB, przestawił mi bootowanie na USB w biosie i... wystartował Windows. Tak poćwiczyliśmy jeszcze ze 4 razy, aż Szef się wpienił i poszedł do kafejki wypalić płytkę. Przyszedł z płytką. Zmieniliśmy bootowanie na napęd CD/DVD, włożyłam płytkę do napędu i... Windows.
Postanowiłam odpalić płytkę z Windowsa. Załadowałam system, włożyłam płytkę ponownie i... nic. Eksploruję zawartość płytki i co widzę? plik .iso... Mój Szef zamiast wypalić obraz płytki wypalił plik .iso...
Po zastanowieniu doszedł do wniosku, ze nie ma więcej płytek... Więc właśnie wypaliłam sobie instalkę Ubuntu na płytce i spakowałam, żeby nie zapomnieć do pracy.
Wyszłam o 18 choć miałam siedzieć do 18:30... ale co miałam, nudzić się? Szef zabrał laptopa, bo mu potrzebny. A ja na Windzie nawet netu nie miałam...
W kuchni olbrzymia lodówka (na razie siedzą tu 3 firmy-siostry), kuchenka mikrofalowa, expres do kawy z mnóstwem wynalazków, 2 misy z owocami regularnie napełniane. Każda z osób pracujących na piętrze ma swój dzień, gdy dyżuruje w kuchni. Dyżur polega na wkładaniu naczyń do zmywarki, a później ich wyjmowaniu i czasami przetarciu szafek.
W pracy byłam o 9:30. Dostałam czyjś komputer, bo mój mieli dowieźć. Przez pierwsze 3 i pół godziny czytałam dokumentację do Gita a później trochę poczytałam o Wordpressie. O 13 poszłam z ludźmi na lunch, ale zamiast jeść napiłam się China Town (Shweppes Ginger Ale ze świeżym sokiem z pomarańczy i imbiru). Gdy wróciliśmy o 14 dostałam komputer. Ładne, porządne pudło z 4 GB ramu i jakimś fajnym (podobno) prockiem. Podpięłam kabelki, włączyłam i... o zgrozo, zaczął instalować się Windows 7. Dobrze, że Professional, bo chyba zawału bym dostała.
Uderzyłam do Szefa z prośbą o jakieś CD, czy DVD, to ściągnę instalkę do Ubuntu, wypalę i postawię system. I się zaczęło. W całym openspace'ie NIKT nie miał płytki na zbyciu. Dostałam laptopa Szefa i dalej wgłębiałam się w literaturę fachową a mój Szef latał i załatwiał płytkę i instalkę do Ubuntu. Koniec końców trafił do kafejki internetowej. Ściągnął instalkę na USB, przestawił mi bootowanie na USB w biosie i... wystartował Windows. Tak poćwiczyliśmy jeszcze ze 4 razy, aż Szef się wpienił i poszedł do kafejki wypalić płytkę. Przyszedł z płytką. Zmieniliśmy bootowanie na napęd CD/DVD, włożyłam płytkę do napędu i... Windows.
Postanowiłam odpalić płytkę z Windowsa. Załadowałam system, włożyłam płytkę ponownie i... nic. Eksploruję zawartość płytki i co widzę? plik .iso... Mój Szef zamiast wypalić obraz płytki wypalił plik .iso...
Po zastanowieniu doszedł do wniosku, ze nie ma więcej płytek... Więc właśnie wypaliłam sobie instalkę Ubuntu na płytce i spakowałam, żeby nie zapomnieć do pracy.
Wyszłam o 18 choć miałam siedzieć do 18:30... ale co miałam, nudzić się? Szef zabrał laptopa, bo mu potrzebny. A ja na Windzie nawet netu nie miałam...
Subskrybuj:
Posty (Atom)