No była. W zeszły piątek. Nie zaszalałam na niej, bo akurat nie bardzo mogłam, ale było wesoło.
O 20 w piątek Asystentka Szefa zebrała nas do kupy i zaprowadziła do knajpy. Miejsce z duszą w starym stylu. Po środku parkiet, na podeście pod ścianą miejsce dla orkiestry i sprzęt dla DJ. Stoły i stoliki poukrywane w nawach i pomiędzy kolumnami. Pełen przekrój wiekowy, całe rodziny przy stolikach.
Zasiedliśmy, przyszedł kelner i porozdawał karty. Wybór jedzenia przyzwoity, choć nie powalający na kolana. Zamówiliśmy (dużym powodzeniem cieszyła się pizza :P).
Towarzystwo się najadło, nabrało humoru, muzyka zaczęła grać coraz żwawiej. Nasza Asystentka wymyśliła grę, w wyniku której każdy pogadał z każdym. Było to o tyle fajne, że wielu z nas dopiero dołączyło do zespolu i niewiele wiedzieliśmy o sobie nawzajem. W miedzy czasie Szef zamówił kolejkę Jaegermeistra dla wszystkich. Zanim nasza gra dobiegła końca towarzystwo zdążyło napić się drugiej i trzeciej kolejki.
Miałam okazję pogadać z Szefem. W sumie to był monolog, ale warto było posłuchać. Poza rozmową o tym, że mnie przyjęli nie miałam okazji jeszcze z nim pogadać.
Ogólnie ludzi w firmie mam fajnych, lubię ich. Mam swoją pracę, którą też lubię. I tak ma być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz